czwartek, 31 stycznia 2013

4. Dan Doo cz. 3



 
 Hejj.
Ferie <33 Kocham je :D
Miałam pisać co 3 dni (hah, niezły żart), ale nie wyszło ;p Więc, niestety wciąż jesteście zmuszeni znosić moje lenistwo...A noty będą, jak mi się zachce xd 
~~~~~
Dziękuję, aż 5 komów pod poprzednią notką! 
Loving LPS: Chyba pisałaś xD A może to nie Ty? Nieważne xDD 
Kinia: Chyba tylko Ci podoba się ta zmiana xD Ja mam taki plan, żeby przeczytać jeszcze to, co mi zostało, potem kupić całą serię i przeczytać po kolei xDD Dla mnie i tak zawsze będziesz Goldeniarą :pp
Bland Pet: Dzięki ^^.
Dorota Żegleń: Twój blog przypomina mi mojego pierwszego ;) Na razie mogę Ci doradzić, żebyś więcej pisała o LPSach, i może trochę dłuższe noty? ;)
eLeN: A tak jakoś xD Właściwie to miały być "Dzienniki sierocińca" ale coś mi się pomyliło i zostały Kroniki xD W planach było też więcej o sierocińcu, ale, jak widać, plan i Kate to dwa przeciwstawne słowa ;) Btw. czekam na NN :)
~~~~~

Dan Doo cz. 3



 Przechodzenie przez magiczne bariery bez uprzedniego przygotowania naprawdę nie jest dobrym pomysłem.
Stał z zamkniętymi oczami, a światło i tak go raziło. Kręciło mu się w głowie. Chyba powinien otworzyć oczy. Nie, jeszcze nie. Skupił się na utrzymaniu równowagi. Zmysły powoli mu wracały. Poczuł słodki zapach-czyżby kwiatów? W oddali ktoś grał na flecie wesołą melodię. Wciąż trzymał June za rękę.
  Kotka powoli puściła jego łapę, po czym położyła ją na jego ramieniu.
-Dan? Słyszysz mnie, Dan Doo?
 Otworzył oczy. June stała przed nim, łagodnie się uśmiechając. Była cała skąpana w świetle słońca, jej sierść lśniła pomarańczowymi refleksami, a płatki wciąż świeciły.
-Łał, nie wiedziałam, że to może ci zaszkodzić. Wszystko okej?
 Pokiwał lekko głową, uśmiechnął się. Zaraz potem runął na trawę.

 Kiedy się obudził, światło zmieniło kolor. Nie było to radosne światło złotego słońca, patrzącego na nich z góry, ze swojego błękitnego domu. Teraz słońce chowało się już za horyzontem, zrównując się z ich poziomem i obrzucając ich ognistym światłem. Niebo robiło się ciemne, nocne, tajemnicze.
 June siedziała obok, wpatrując się w zachód. Dan Doo podniósł się do pozycji półleżącej. Kotka odwróciła się w jego stronę, zauważywszy ruch.
-Już w porządku? – spytała cicho.
-Tak. Nawet nic mnie nie boli.
-Jesteś pewny? Wiesz, wtedy też ci się tak zdawało…- zerknęła na niego, jakby obawiając się, że znów zemdleje. Zirytowany Dan Doo wstał, pokazując, że naprawdę wszystko gra.
  O mało co nie runął na  ziemię, oszołomiony widokiem miasta rozciągającego się w dolinie pod nimi. Nie było to duże miasto, a mimo to jego domy z zaokrąglonymi dachami, kolorowymi okiennicami i barwnymi ogrodami robiły większe wrażenie niż największe miasto w PetŚwiecie. Wszystko przybrało teraz pomarańczowy odcień, ale wyglądało na to, że budynki są kremowe z dwukolorowymi dachami przypominającymi kręcone lody włoskie. Na ścianach domów, które wyglądały na wykonane z marmuru, nad samymi drzwiami można było zauważyć barwne, misternie wykonane znaki – tu róża i stokrotka, tam pączek w lukrze – każdy dom był oznaczony inaczej. Zdawało mu się, że rośliny w ogrodzie są niebieskie, czasem fioletowe, ale jakoś go to nie dziwiło. Nie odrywając wzroku od miasta spytał półszeptem:
-June?
-Hmm?- odpowiedziała kotka
-Masz może jeszcze ten aparat?
June uśmiechnęła się pod nosem.
-Nie, więc lepiej zapamiętaj ten widok. I pośpiesz się.- zaczęła schodzić ze wzgórza, na którym się znajdowali. Dan Doo  pobiegł za nią, uważając, by nie stracić kotki z oczu. Nie miał zamiaru zgubić się w magicznym mieście.
 Cudem dogonił Elfkę, zwinnie poruszającą się wąskimi uliczkami. Był tak zdyszany, że nie mógł wydobyć z siebie słowa, dlatego wysłał jej wiadomość w myśli.
„Gdzie idziemy? I czy mogłabyś trochę zwolnić?”
-Och, już prawie jesteśmy. Patrz, to tu!
 Stanęli przed małym budynkiem z okiennicami i drzwiami pomalowanymi na brązowo. Nad wejściem widać było kulę otoczoną przez iskierki.
 Dan Doo próbował złapać oddech, żeby zadać June pytanie, ale zmęczenie było za duże. „Nigdy nie byłem zbyt dobry na WFie…”- pomyślał.  Podniósł wzrok na June, mając nadzieję, że sama mu coś opowie, ale ona szła już w stronę drzwi. Powoli poszedł za nią, wciąż z przyśpieszonym oddechem.
Drzwi musiały być ciężkie, bo June szarpała się z nimi kilka minut. Kiedy tylko je otworzyła, z jedynej izby wypadł na dwór ciepły podmuch o niepokojącym zapachu. Fala powietrza uderzyła Dan Doo i na chwilę zakręciło mu się w głowie.
 Wszedł, wciąż otumaniony. Zobaczył pomieszczenie pełne ziół i starą Elfkę o pomarszczonych płatkach. Usłyszał głos June, lecz niewiele zrozumiał. W chwili, gdy usłyszał chrapliwy głos staruszki, upadł na podłogę.
 Zemdlał. Znowu.

~~~~~
Tak, tyle Dan Doo na razie Wam wystarczy, cn? 
Muszę zrobić jakąś sesję, bo tylko piszę i piszę.... ale ja kocham pisać! xD 

   "It's time to say <goodbye>!" 

(Słowa mojej pani od angola xD)

3 komentarze:

  1. Genialne,czekam na następną część i notkę :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Eee... no, chyba tylko mi. xD Ale "Kroniki Sierocińca" brzmią ciekawiej niż zwyczjne "Pamiętnik Marie".
    Mi tam nie przeszkadza, że wciąż piszesz i piszesz, bo lubię czytać. Ale fotkami nie pogardzę. xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Jeśli chodzi o NN to już się szykuje btw. ja też czekam na NN u cb :)

    OdpowiedzUsuń